Muzyka łagodzi obyczaje – hasło to zna chyba każdy. Faktem jest jednak, że tkwi w nim więcej prawdy niż moglibyśmy intuicyjnie przypuszczać. Muzyka nie tylko działa na nas relaksująco, ale ma również wpływ na nasze zdrowie i zostało to udowodnione naukowo.
Jak to wygląda w praktyce? Dość prosto. Naukowcy pokazali swego czasu związek między słuchaniem ulubionej muzyki, a szybkością dochodzenia do siebie podczas choroby. I powiem Wam, że wcale mnie to nie dziwi. Muzyka wpływa na mnie relaksująco, łagodzi stres, przez co pośrednio poprawia moje zdrowie każdego dnia. Ale gdy tylko dopadnie mnie grypa i muszę leżeć w łóżku, zdecydowanie szybciej dochodzę do siebie przy muzyce niż przy serialach bądź książkach.
Szkoda, że muzyka już tak dobrze nie wpływa na bóle przewlekłe. Jak każda osoba spędzająca zbyt dużo czasu przy biurku, mam już pewne problemy z kręgosłupem, jak i zauważam początki zespołu cieśni nadgarstka. Co jednak pozytywne, powstają w Polsce kliniki specjalizujące się w leczeniu bólu przewlekłego. To dobrze, że są tacy specjaliści. W momentach, gdy lekarz rodzinny rozkłada ręce, nie pomagają masaże czy różne gadżety mające poprawić funkcjonowanie kręgosłupa, a człowiek nie chce faszerować się lekarstwami, może pójść do takiego specjalisty. Ceny zabiegów i konsultacji nie są nawet takie wysokie. To naprawdę fajna alternatywa i światełko w tunelu pozwalające mieć nadzieję, że powstaną jeszcze inne możliwości, niż tylko się do bólu przyzwyczaić.
Wracając jednak do muzyki – założę się, że można by naukowo wykazać wpływ między gatunkiem muzyki, a wpływem na zdrowie człowieka. Bo o ile w większości przypadków działa ona pozytywnie, tak disco polo na pewno nie poprawi naszego zdrowia…